4 sierpnia 2013

Ulubieńcy lipca


Za nami lipiec, więc czas na podsumowanie. Mimo tego, że nigdzie nie wyjeżdżałam (na wakacjach byłam w maju i czerwcu), był to dla mnie miesiąc pełen zmian.

Po pierwsze zaczęłam pisać tego bloga, a po drugie z wieloma kosmetykami zetknęłam się po raz pierwszy. Jestem bogatsza o nowe doświadczenia, którymi chcę się z Wami podzielić. Poniżej kilka kosmetyków, które polubiłam w lipcu. Może wśród nich znajdziecie coś dla siebie?



Z góry chcę Was przeprosić za niedziałające linki (coś mi szwankuje wstawianie linków, może coś namieszałam w ustawieniach?). Pomimo tych problemów technicznych chciałam, aby post się ukazał jak najszybciej. Dlatego mam nadzieję, że wybaczycie mi te drobne niedogodności. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś więcej na temat danego kosmetyku, trzeba po prostu skopiować podany adres i wkleić go do swojej przeglądarki.

No to zaczynamy:


Clinique age defense BB cream SPF 30

Kupiłam go w czerwcu, przed wyjazdem na wakacje, ponieważ szukałam czegoś lżejszego niż podkład. Nie wiedziałam, czy zdecydować się na krem BB czy CC, ale konsultantka w Sephorze powiedziała mi, że "do takiej cery wystarczy w zupełności krem BB", ponieważ CC jest bardziej kryjący :-) 
No i sprawdził się wyśmienicie. Zarówno na wakacjach, jak i po powrocie do domu jako alternatywa dla zwykłego fluidu. Ważne jest to, że ma on wysoki filtr przeciw promieniowaniu UVA i UVB, co jest ważne szczególnie latem. Jego dodatkowym atutem (zwłaszcza gdy podróżujemy samolotem) jest fakt, że mamy w jednej tubce kilka kosmetyków: 
- krem "do opalania" na twarz, 
- krem nawilżająco-przeciwzmarszczkowy na dzień
- oraz odpowiednik podkładu wyrównującego koloryt i ogólnie poprawiającego wygląd cery. Poza tym jeśli chcemy, możemy stosować go także jako bazę pod makijaż, co ma zapewnić  jej nieskazitelny wygląd.
Co do trwałości, to nie mam zastrzeżeń. Nawet w upałach trzymał się dzielnie na twarzy. Całkiem dobrze ukrywa też drobne niedoskonałości; ma niezłe krycie, ale przy tym jest lekki, niewyczuwalny. Po nałożeniu daje uczucie nawilżonej skóry*. Producent obiecuje też zmatowienie cery. Z tym było troszkę gorzej, no ale nie wymagajmy zbyt wiele. Jeśli bardzo zależy nam na matowym wykończeniu, zawsze możemy się przypudrować.

*) Jeśli chodzi o uczucie nawilżenia po nałożeniu, to nie umywa się do flexitone BB cream dr.brandt - wahałam się między nim a Clinique, ale ostatecznie wybrałam ten drugi ze względu na cenę (139 a 199 zł to spora różnica) oraz nieco lepsze krycie. 

Jest odpowiedni dla wszystkich typów skóry i występuje w 3 odcieniach: shade 01, 02 i 03 (ja mam 03 - najciemniejszy).
Testowany alergologicznie, w 100% bezzapachowy i beztłuszczowy.

Cena: 139 zł za 40 ml (w Sephorze) 
Moja ocena: bardzo dobry, polecam na lato! (dość drogi, ale wydajny)



                                 


                                  


tak wygląda lekko rozsmarowany
a tak całkowicie rozsmarowany - bardzo ładnie stapia się ze 
skórą i staje się niewidoczny


Sephora pomadka Rouge Shine 2310D Nᵒ07* w parze z konturówką Sephora Nano lip liner numer 02 cute carmel
*) nie wiem czy to jest numer koloru, ale tylko to znalazłam na opakowaniu

Bardzo fajna pomadka na dzień. Idealnie dopasowana do koloru moich ust, przez co daje naturalny efekt. Idealna do makijażu dziennego z mocniej podkreślonym okiem, który ostatnio preferuję. 


Z informacji na stronie producenta: pomadki pod nazwą Rouge Shine występują w dwóch wersjach:

- dających efekt połyskujący (24 kolory) 
- oraz błyszczący (23 kolory) 
Zapewnia średnie pokrycie ust kolorem. Zawiera przełomowy kompleks odżywczy "HydraCare" oraz łączy w sobie działanie witaminy E (antyoksydant zwalczający wolne rodniki) i odżywczych olejków, które chronią i nawilżają usta. 

Rzeczywiście, bardzo fajnie nawilża usta i dość długo się na nich utrzymuje (nie spływa i nie "zjada się"). Ostatnio porzuciłam dla niej czerwień i fuksję. A gdy już mi się skończy, na pewno zakupię następną, bo wreszcie trafiłam na pomadkę w naturalnym kolorze, która jest tak dobrze dopasowana do barwy moich ust.


Cena: 45 zł

Moja ocena: świetna, u mnie się sprawdziła
Więcej info o tej pomadce: http://www.sephora.pl/pl/cid34901/pomadka+sephora+rouge+shine.html


jak widać na zdjęciu, jest mocno 
eksploatowana :)
a tak wygląda na moich ustach 
(razem z konturówką o której piszę poniżej)

Co do konturówki, to jest ona minimalnie ciemniejsza od pomadki, ale ładnie stapia się z nią, podkreślając kontur ust. Nie zawsze mam czas, żeby jej użyć. Najczęściej maluję usta samą pomadką i też wygląda to dobrze.

Z informacji na stronie Sephory jest to kredka "o unikalnej formule na bazie masła shea i jojoba. Doskonale chroni i wygładza umożliwiając wykonanie perfekcyjnego konturu ust. Wśród 20 odcieni znajdzie się idealny do każdej pomadki Sephora".
...do każdej pomadki, nie tylko Sephora, np. nr 20 real red świetnie pasuje do mojej czerwonej szminki MaxFactor nr 715 Ruby Tuesday. 
Pisząc tego posta uświadomiłam sobie, że mam już w sumie 3 konturówki z tej serii. Ostatnią z nich jest jasnoróżowa nr 04 candid candy. Coś w tym musi być, że do nich powracam i nie szukam wśród innych marek... Dodam jeszcze, że wszystkie są bardzo miękkie, przez co bardzo łatwo maluje się nimi usta.

Cena: 19 zł 
Moja ocena: bardzo dobre
Info i przykładowe kolory tutaj: http://www.sephora.pl/pl/cid28781/kredka+do+ust+nano+lip+liner.html


Sephora Nano lip liner nr 02 cute carmel
Sephora Nano lip liner nr 04 candid candy
Sephora Nano lip liner nr 20 real red
tak prezentują się produkty opisane wyżej na wewnętrznej 
powierzchni przedramienia - od góry:
- pomadka Rouge Shine (kolor? 2310D?)
- konturówka nr 02
- konturówka nr 04
- konturówka nr 20


❸ Seria lakierów do paznokci Sally Hansen Hard As Nails Xtreme Wear

Otrzymały tytuł ulubieńców przede wszystkim za ich letnie kolory, które na paznokciach wyglądają jeszcze piękniej niż w buteleczce. Poza tym łatwo się nimi maluje i szybko schną. Są dość rzadkie, więc trzeba pomalować 2 razy, ale to nie jest jakaś wielka wada. Pędzelek jest dość wąski, ale bardzo plastyczny, to znaczy, że przy mocniejszym przyciśnięciu do paznokcia rozwija się w dość duży wachlarz, który pokrywa jego większą część. A co trwałości, to też niczego sobie. Lakier w kolorze Fuschia Power, który opisałam tutaj: http://write-upy.blogspot.com/2013/07/sally-hansen-hard-as-nails-xtreme-wear.html trzymał się na moich paznokciach aż 10 dni. 
Jednak muszę dodać, że moje paznokcie są chyba wyjątkowe, bo przeważnie wszystkie lakiery (niezależnie od marki) długo się na nich utrzymują. Zazwyczaj zmywam je, ponieważ paznokcie szybko mi rosną i daje to nieładny efekt białego, pozbawionego lakieru paska u nasady. Poza tym zawsze stosuję bazę (Inglot Ridge Filler) oraz Top Coat (Inglot Diamond Top Coat).

Cena: 14,99 zł (promocja w Rossmannie), cena regularna: 19,99 zł (za 11,8 ml)

Moja ocena: bardzo dobre


moja mała kolekcja tych lakierów
a tak prezentuje się miętowy lakier na moich paznokciach


❹ i ❺ Emulsja do twarzy Lierac i odzywka do włosów ARTEGO


                                                   

Miniaturki tych dwóch produktów znajdowały się w lipcowym pudełku Glossybox. Już po pierwszym ich użyciu wiedziałam, że trafią do ulubieńców. Jednak żeby nie robić bałaganu, recenzję na ich temat napiszę w innym poście, razem z pozostałymi kosmetykami z Glossybox. W tym miejscu mogę już Was zapewnić, że te dwa produkty są moimi faworytami w swojej kategorii i na pewno kupię je w wersji pełnowymiarowej.


Samoopalacz Sephora w formie dezodorantu

Jego pełna nazwa widoczna jest na zdjęciu poniżej. 

Opis i zdjęcia obrazujące efekty jego działania znajdziecie w starszym poście na temat linii słonecznej Sephory tutaj: http://write-upy.blogspot.com/2013/07/linia-soneczna-sephora-czesc-1.html
Używam go obecnie co kilka dni i jestem niezmiennie zadowolona. Nie muszę się już martwić, że gdy coś niedokładnie rozetrę, to zrobią mi się smugi. Daje naturalnie wyglądającą, brązową (a nie żółtą czy pomarańczową) opaleniznę. Polecam dla osób, które nie lubią/nie chcą/nie mogą się opalać lub nie chcą chodzić blade w oczekiwaniu aż opalą się na słońcu. Ja pomimo ciemnych włosów skórę ma dość bladą i nie opalam się zbyt szybko, a bardziej podobam się sobie gdy moja skóra jest ciemniejsza. Ten samoopalacz jest dla mnie idealnym rozwiązaniem. Do tego ma dość delikatny zapach, który nie drażni mnie tak bardzo jak w innych samoopalaczach. Po naciśnięciu uzyskujemy brązowy płyn, który trzeba dość sprawnie i szybko rozsmarować, gdyż szybko wchłania się w skórę

Cena regularna: 45 zł za 150 ml  (dostępny tylko w Sephorze, gdyż jest to ich własna marka)
Moja ocena: Rewelacyjny!



                                                           


❼ Balsam łagodzący po depilacji ziaja


Nie jest to odkrycie ostatniego miesiąca, gdyż używam go już od dawna, ale postanowiłam napisać o nim w ulubieńcach z tego względu, że jest lato i  może Wam się przydać. Teraz częściej odsłaniamy nogi, które muszą być pozbawione owłosienia. Jeśli golicie je maszynką, to jest to bardzo fajny produkt, gdyż łagodzi podrażnioną po goleniu skórę i podobno opóźnia odrastanie włosów (ciężko mi się do tego odnieść, bo stosuję dwie metody depilacji, ale o tym może kiedyś w innym poście). U mnie sprawdził się także jako alternatywa pianki do golenia. Nie lubię pianek, bo strasznie zapychają maszynki i wysuszają moją skórę dając nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Kiedyś kosmetyczka poleciła mi stosowanie jako poślizgu dla maszynki oliwki dla dzieci. Próbowałam, ale nie byłam zadowolona. Spróbowałam z tym balsamem i jest OK. Oczywiście, bardziej zapycha maszynkę niż golenie "na sucho", ale daje dobry poślizg i minimalizuje podrażnienia. A muszę dodać, że mam bardzo wrażliwą skórę na nogach, która reaguje mocnym podrażnieniem na golenie (kiedyś pojawiały mi się od razu czerwone krostki, które strasznie piekły). Odkąd stosuję ten balsam, problem zniknął.
Jest dość rzadki, biały i ma delikatny, przyjemny zapach. Bardzo szybko się wchłania.

A oto co jest napisane na opakowaniu:

DZIAŁANIE:
- Wyraźnie osłabia odrastające po depilacji włosy (jak wyżej, trudno powiedzieć)
- Wpływa kojąco na naskórek i skutecznie łagodzi podrażnienia (potwierdzam)
- Doskonale wygładza skórę oraz likwiduje uczucie szorstkości (prawda)

SPOSÓB UŻYCIA:
Balsam wmasować w skórę i pozostawić do wchłonięcia. Najlepsze efekty uzyskuje się stosując balsam przynajmniej 2 razy dziennie.

Ma neutralne pH, testowany dermatologicznie i alergologicznie.





Cena: kilkanaście złotych za 270 ml (można go kupić np. w Superpharm)
Moja ocena: rewelacyjny i do tego tani :)



A na koniec:

ANTYulubieńcy, czyli to się nacięłam... :-(


Wśród antyulubieńców w tym miesiącu znalazł się samoopalacz do twarzy marki VITA LIBERATA zakupiony w Sephorze za 109 zł (opakowanie 100 ml).

                                                     

Podobno firma ta jest ekspertem w dziedzinie samoopalaczy. Kosmetyk miał dawać naturalną opaleniznę bez smug i pielęgnować skórę. Jego największym atutem jest to, że nie posiada tego paskudnego zapachu typowego dla samoopalaczy. I na tym koniec. Gdy posmarowałam nim twarz, bezlitośnie zamienił nawet najmniejszą krostkę czy strupek w wyraźnie widoczną ciemnobrązową, prawie czarną plamę. Może jest dobry, ale dla osób o nieskazitelnej cerze. Poza tym strasznie zabarwił mi ręce, ale sama jestem sobie winna, bo nie nakładałam go rękawicą (gdyż takowej nie posiadam). Zrażona faktem, że samoopalacz podkreśla najdrobniejsze niedoskonałości skóry (nie tylko na twarzy, bo próbowałam go też na nogach), jedynym obszarem, gdzie mogę go używać jest dekolt. 

Podsumowując: za taką cenę spodziewałam się czegoś więcej. Jest moim największym (i najdroższym) rozczarowaniem miesiąca. 
Po nim postanowiłam zaryzykować jeszcze raz i kupiłam o wiele tańszy samoopalacz Sephory (opisany powyżej). I to był strzał w dziesiątkę!



A Wy macie swoich ulubieńców? Czy odkryłyście ostatnio coś ciekawego? Jeśli macie ochotę podzielić się tym ze mną i innymi Czytelniczkami, piszcie w komentarzach. A może chcecie przestrzec inne dziewczyny przed zakupem kosmetyku, który Was rozczarował? Czekam na Wasze opinie.

Zachęcam też do śledzenia bloga. Niedługo pierwsze rozdanie :-)




Agnieszka









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz